Obrazowa forma porozumiewania się ludzi jest bardzo odległa i znana niemal od początku świata. Właściwie nie wiadomo, czy pierwszym narzędziem porozumiewania się było słowo, czy obraz. O początkach obu modeli komunikowania wiemy tyle samo: z okresu przedhistorycznego zachowały się rysunki naskalne z Ziemi Arnhema w północnej Australii, z grot Lascaux w południowej Francji, z Tassili w północnej Algierii, ale za Ewangelią św. Jana powtarzamy: "na początku było Słowo...", które utożsamia się z Bogiem, a więc początkiem świata.
Bez słów nie ma komunikacji międzyludzkiej, ale wiemy też, że obraz wspomaga słowo, a nawet urzeczywistnia jego percepcję, słowo natomiast dookreśla obraz. Istotą obrazu jest znak, istotą znaku informacja, która jest zawsze prawdziwa. Bez względu na swą wartość może się stać dla odbiorców symbolem, a nawet ikoną. Obraz jako znak pełni wreszcie określone funkcje (m.in. informacyjną, ekspresywną, impresywną, estetyczną), szczególnie w dziennikarstwie, reklamie i public relations. Zawarte w znaku informacje składają się na sens obrazu w tych trzech dziedzinach komunikowania społecznego. [Ze Wstępu]
Tematem książki są współczesne nam obrazy i wydarzenia. Uwagę autorów przyciągnęła przedwyborcza ulotka w skrzynce pocztowej, graffiti na ulicznym murze, wizerunki księżnej Diany i Jana Pawła II na talerzykach, zegarkach i śliniaczkach. Okazji do rozważań dostarczają też ekscesy celebrytów, sceny przemocy i seksu w reklamach, zachowania polityków puszących się podczas konferencji prasowych. Dodajmy do tego reklamy społeczne dotyczące ludzi dotkniętych odmiennością oraz specyficzne witryny internetowe, jak również przemyślane działania na rzecz kształtowania wizerunku miasta i wizerunku przedsiębiorstwa.
Wizualny aspekt komunikowania dostrzegalny jest zwłaszcza we współczesnej sytuacji nadmiaru przekazów medialnych. Skoro przekazy konkurują o naszą uwagę, zawsze łatwiej będzie zobaczyć, a dopiero potem ewentualnie przeczytać. Dobrze o tym wiedzą autorzy reklam, specjaliści public relations i redaktorzy popularnych pism. Wszyscy chcą wywrzeć wpływ na odbiorców, choć kierują się różnymi celami i używają różnych sposobów.
W drugiej części książki znajdujemy rzeczowe spojrzenie na prawo do osobistego wizerunku. Teksty dotyczą zarówno prawa polskiego, jak i niemieckiego oraz rosyjskiego. Daje to możliwość porównań i ma bardzo praktyczne znaczenie: zarówno dla osób prywatnych, którym może się zdarzyć, że zostaną zaskoczone publicznym eksponowaniem swojego wizerunku w niekoniecznie korzystnym kontekście, jak i dla redaktorów i wydawców, którzy powinni liczyć się z koniecznością tłumaczenia się przed sądem ze swoich decyzji. [Ze Wstępu]
Amerykański medioznawca James Carey uważa, że "gdzie nie ma dziennikarstwa, nie ma też demokracji, ale jednocześnie, gdzie nie ma demokracji, nie ma też dziennikarstwa. Dziennikarstwo i demokracja to dwie nazwy na to samo". (...) Demokratyczne media potrzebują demokratycznego państwa i vice versa. Dlatego Carey uważa, że dziennikarze mogą być niezależni czy też bezstronni w każdej innej sprawie, ale nie mogą być obojętni na kwestię demokracji, bowiem stanowi ona fundament ich własnej pracy. Bez instytucji demokratycznych, powiada Carey, dziennikarze stają się propagandzistami bądź dostarczycielami rozrywki. Jest to pogląd słuszny, ale bardzo uproszczony i nazbyt oderwany od rzeczywistości. Coraz większą popularność zyskuje opinia, że w dzisiejszym swoim kształcie media i dziennikarze szkodzą demokracji, zamiast ją umacniać. Jak stwierdziło Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, "Media nazbyt często są przede wszystkim przedsiębiorstwami rynkowymi, a nadając priorytet interesom gospodarczym, przed służbą obywatelom i demokracji, nieuchronnie przyczyniają się do zakłócania demokracji".
Rozczaruje się ten, kto oczekuje po tej książce nowego kanonicznego modelu relacji między mediami i demokracją. Jak o tym świadczy wszystko, co tu piszemy, jednego modelu nie ma i nigdy nie było - a zatem nie będzie też w przyszłości. Dopóki nie wyklaruje się nowy kształt demokracji, dopóty nie można nawet podjąć próby naszkicowania takiego modelu, bo o roli i zadaniach mediów decyduje droga, którą idzie społeczeństwo. A tych może być wiele. Możemy tu jedynie ustalać główne kierunki drogi ku "demokratyzacji demokracji" i na tej podstawie rozważać różne warianty roli mediów, w zależności od wybranego kierunku. [ze Wstępu]
Internet stworzył media totalne. Osaczają nas w przestrzeni, przewijają się na wyświetlaczach w tramwajach i autobusach, błyskają w hotelach, na lotniskach i przy sklepowych kasach, wibrują w smartfonach, wypełniają ekrany podłączonych do sieci telewizorów. O naszą uwagę walczą wszystkimi środkami naraz - tekstem, obrazem, dźwiękiem i animacją. Książka pojawia się w momencie fascynującym dla obserwatorów mediów, choć znacznie bardziej dla aktywnego uczestnika medialnego rynku. Na barkach obecnych i przyszłych dziennikarzy i redaktorów, blogerów, menedżerów społeczności, programistów i marketingowców spoczywać będzie ciężar odpowiedzi na najważniejsze pytania, które pozwolą dziennikarstwu przebyć drogę z analogowego do w pełni cyfrowego świata. [Ze Wstępu]